1 czerwca – w gnieździe kosów dzień dziecka na całego.
Wszystkie już z zainteresowaniem patrzą na
to, co się dzieje wokół ich małego świata. Każdy ma piórka, wprawdzie skromne,
ale nie są już łysymi pisklakami.
Więcej czasu poświęcają obserwacji i nazwijmy
to - wierceniu się. Wśród całej szóstki rodzeństwa zauważalne są coraz większe
różnice charakteru. Najwyraźniej widać to między najstarszym i najmłodszym.
Myślę, że jest między nimi kilkudniowa różnica w wykluciu się.
Do jedzenia
najstarszy zawsze jest pierwszy, zaraz za nim kilku innych, a na końcu dopiero
najmłodszy. Sprawia on wrażenie życiowej sierotki. Pozwala rodzeństwu na
chodzenie po sobie i nie potrafi się przebić ze swoim małym dziobem do
rozdawanego pokarmu. Potrzebuje też oczywiście najwięcej snu, przez co do
karmienia trzeba go po prostu budzić. Wygląda przy tym, jakby otwierał dziób
nie przerywając spania lub usypiając w czasie przełykania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz