Dziś mogę stwierdzić z całą pewnością: pisklaki pokazały swoje prawdziwe ptasio-kosowe cechy!
W czasie zmiany pieluch, podczas której zrobiłem trochę
pamiątkowych zdjęć, maluchy pokazały że mają nogi i potrafią z nich korzystać ;)
Gdy wyciągnąłem je z gniazda-koszyka, niektóre z kosiąt zaczęły się rozłazić po
pokoju, ciesząc się stawianiem swoich pierwszych kroków. Nie siedziały już skulone
na ręczniku jak zawsze, ale zaczęły podskakiwać i nieco chwiejnym krokiem
poznawać teren pokoju. W czasie spaceru mały kos miał problem z utrzymaniem się
na pionowych nogach, przez co wyglądał jakby robił przysiady.
Drugą nowością tego dnia było to, że w czasie karmienia pisklaki
nie wystawiały tylko małych dziobów prężąc mocno swoje szyjki, ale wręcz stawały
w gnieździe, aby jak najwyżej wyciągnąć dziób.
Pięknie prezentowały przy tym nowe kolory upierzenia. Nie
była to już czerń o metalicznym połysku, jakby zgrzanych pisklaków, ale ciepłe
kolory: brunatny, pomiędzy pomarańczowym a cytryną w ciemne cętki. Szczególnie pod
dziobami odbijały się białe gardełka. Jednym słowem pisklęta przypominały coraz
bardziej kształtem i upierzeniem prawdziwe ptaki.
Na uwagę zasługuje też
ptasia higiena. Coraz częściej zauważałem, że kosy czyszczą swoje piórka.
Dziobami przeciągają wzdłuż piór układając je i pozbywając się brudu i nalotu.
Po takim czyszczeniu, w miejscu gdzie stał mały kos, pozostawały okruszki
przypominające ludzki łupież. Były to resztki dudek z których wyrastały pióra,
a które kosy skrupulatnie usuwały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz