Dzień szósty

Dziś mogę stwierdzić z całą pewnością: pisklaki pokazały swoje prawdziwe ptasio-kosowe cechy! 

W czasie zmiany pieluch, podczas której zrobiłem trochę pamiątkowych zdjęć, maluchy pokazały że mają nogi i potrafią z nich korzystać ;)


Gdy wyciągnąłem je z gniazda-koszyka, niektóre z kosiąt zaczęły się rozłazić po pokoju, ciesząc się stawianiem swoich pierwszych kroków. Nie siedziały już skulone na ręczniku jak zawsze, ale zaczęły podskakiwać i nieco chwiejnym krokiem poznawać teren pokoju. W czasie spaceru mały kos miał problem z utrzymaniem się na pionowych nogach, przez co wyglądał jakby robił przysiady. 


Drugą nowością tego dnia było to, że w czasie karmienia pisklaki nie wystawiały tylko małych dziobów prężąc mocno swoje szyjki, ale wręcz stawały w gnieździe, aby jak najwyżej wyciągnąć dziób. 


Pięknie prezentowały przy tym nowe kolory upierzenia. Nie była to już czerń o metalicznym połysku, jakby zgrzanych pisklaków, ale ciepłe kolory: brunatny, pomiędzy pomarańczowym a cytryną w ciemne cętki. Szczególnie pod dziobami odbijały się białe gardełka. Jednym słowem pisklęta przypominały coraz bardziej kształtem i upierzeniem prawdziwe ptaki.




Na uwagę zasługuje też ptasia higiena. Coraz częściej zauważałem, że kosy czyszczą swoje piórka. Dziobami przeciągają wzdłuż piór układając je i pozbywając się brudu i nalotu. Po takim czyszczeniu, w miejscu gdzie stał mały kos, pozostawały okruszki przypominające ludzki łupież. Były to resztki dudek z których wyrastały pióra, a które kosy skrupulatnie usuwały.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz