Dzień siódmy

Warto napisać coś o dziobach małych sierot. Z całą pewnością można powiedzieć, że to najpiękniejszy element kosich piskląt.




Są wyjątkowo oryginalne: duże, o pięknej pomarańczowej barwie, z ciekawie ruszającym się języczkiem. Z czasem zorientowałem się dlaczego takie jaskrawe i duże. Jaskrawy pomarańcz pozawala przede wszystkim rodzicom namierzyć pisklaka i trafić prosto do dzioba. Wyobrażam sobie, że gdy dorosły kos przynosi pokarm do dość zacienionego gniazda, to dzięki kolorom łatwiej mu dostrzec pisklaki i ich potrzeby. Bez tego trudno byłoby rozpoznać poszczególne małe. Wielkość także ma znaczenie, bo może się tam zmieścić naprawdę duży kawał porcji.


  




Na uwagę zasługuje też język kosów. Oprócz normalnego zastosowania służy jako blokada, zapora, aby połykane dżdżownice nie wypełzały z dzioba. Przy pomocy tej blokadki, kosiątka sprawnie ściągały z palca podawaną im masę białkową.






Czasem mam wrażenie, że dzioby ich otwierają się w momentach potencjalnego zagrożenia. Domyślam się, że nagłe otwarcie jaskrawo pomarańczowego dzioba mogło wzbudzić respekt u zbyt blisko przebywającego agresora, który nie jadł jeszcze śniadania.


Cofając się z refleksją do pierwszych dni, widzę że pisklaki stają się coraz bardziej ptakami z charakterem. Nie są to już te same, wiecznie zaspane, mało aktywne stworzenia. Wręcz przeciwnie, coraz bardziej zaczynają się interesować gniazdem, tym co dzieje się w pomieszczeniu, w którym przebywają. Nadal siedzą w gnieździe, do którego są przywiązane. Mimo, że nie są w żaden sposób ograniczone niczym na kształt klatki, same nie opuszczają jeszcze gniazda.





Patrząc na ich dzioby i badawcze spojrzenia, można odnieść wrażenie, że są nieco podejrzliwe wobec świata poza granicami gniazda. Rysuje się na nich jednak odrobina prowokacji :) Widać, że niebawem zrobią użytek ze swojej ciekawości i braków ograniczeń :)














1 komentarz: