Dzień dwudziesty dziewiąty

Kolejny dzień w parku. Spotkałem go dziś w pobliżu miejsca, gdzie widziałem go wczoraj. Pora naszego spotkania również się zgadzała.



Nasz kos prowadzi życie samotnika. Nie przekonał się do kwiczołów. Kawki i sroki przestały być już groźne. Nie interesują go też piskliwe żółtodzioby bogatek i modraszek, a młode wiewiórki bawią się same.



Trzeba stwierdzić, że prawdziwe życie naszego kosa skupia się na parkowym poszyciu. Ciekawe, czy przynajmniej część dnia spędza w innych miejscach. A może w ten sposób skutecznie się chowa? 


Ciekawe, czy zagrzeje w tym parku na dłużej? Czuję, że dystans pomiędzy nami stanowczo się zwiększył. Czas zacząć się przygotowywać na rozstanie. Nigdy nie wiadomo, który wspólny dzień będzie naszym ostatnim...


Kos jest przepięknym ptakiem. W jego sposobie bycia jest coś, czego nie mają rozkrzyczane kwiczoły, hałaśliwe szpaki czy aroganckie sójki. 


Kos doskonale wpisuje się atmosferę starego ogrodu, w którym najlepiej się wypoczywa. Potrafi być dyskretny i nienatrętny. Ale gdy już zaśpiewa, to jakby z siódmego nieba.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz