Dzień dziewiętnasty

Dziś przed południem w gałęziach cisa spotkałem tylko dwa kosy. Trzeci nie wrócił nawet na kolację. Pewnie poleciał gdzieś dalej. W ogrodzie pozostał najmłodszy, który wielkością zawsze nieco odstawał od rodzeństwa i drugi z później wyklutych. 

 

Wydaje się, że najpewniej czują się przy stałym źródle pożywienia, choć każdy z nich odważnie penetruje swoje małe zakamarki. Zdobywają ich coraz więcej. W odległości do kilkunastu metrów rosną dość wyrośnięte tuje. Właśnie w nich znalazły sobie swoje nowe siedliska. Już nie trzymają się starego cisa, ale upodobały sobie przesiadywanie pod niskim parasolem z tujowych gałązek. 


Charakterystyczne jest to, że nie chcą zbyt długo przebywać na wolnej przestrzeni, trawniku, tylko wybierają sobie miejsca osłonięte. Oczywiście wylecą na chwilę na trawę, ale widać że najbezpieczniej czują się schowane w gęstwinach krzewów. 



Karmienie ograniczam do trzech razy dziennie. Mam wrażenie, że poradziłyby sobie i bez tego, dlatego ograniczam ilość podawanego pokarmu - nie do syta, ale jednak trzy razy dziennie.


W czasie karmienia wynikł jeden poważny problem. Mianowicie, kosy siadały sobie wygodnie na wysokich gałązkach i tam czekały, aż ktoś podfrunie do nich ze strawą. Cała trudność polegała na tym, że ja niestety nie umiem fruwać - rodzice mnie tego nie nauczyli. 



Jednak na całe szczęście, wyczuwając niezręczność sytuacji, po chwili kosy zlatywały niżej. Zdarzało się, że gdy były nieco przegłodzone i dostrzegały mnie z daleka, myśląc że niosę coś do jedzenia,  same przylatywały siadając na ziemi, tak blisko, że trzeba było uważać, aby ich nie potrącić.

Gdy byłem dziś u nich ostatni raz, słońce już nachyliło się dość nisko oświetlając swoimi promieniami barwne gałęzie cisa. Młode kokosy wyglądały wśród nich jakby na tę chwilę ubrały się w kolorowe piórka :). Prezentowały się w pełni okazałości. Matka natura odziała je nie tylko pięknie, ale jak się okazuje sprawiła im wspaniały kamuflaż. Nietrudno zauważyć, że pasuje idealnie nie tylko do kolorów zachodzącego słońca, ale także do ich ulubionych brunatno-zielonych zacienionych ściółek.









 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz