Dzień dwudziesty

W gnieździe dzień dzioba. Pisałem już o nich kiedyś, ale mam potrzebę ponownego odniesienie się do tematu. To dlatego, że gdy ostatnio dokarmiałem już pięknie zbudowane młode kosy, poczułem uścisk kosiego dzioba. 


 
Ha, pomyślałem, to już nie te pisklaki, które otwierały swe pomarańczowe dzióbki na wszytko co tylko się zbliżało do ich gniazda, ale to już poważne ptaki, pozwalające odczuć siłę swoich dziobów! 

 


Gdy były maluchami w gnieździe ich dzioby stanowiły jedynie furtkę do nieustannie pustych żołądków, a teraz mężnym uciskiem pięknie ściągały masę białkową. 

 
 

Oczywiście wraz z hardością dziobów wcale nie zmalała ich rozwartość. Mogłem się o tym przekonać szczególnie wtedy, gdy kosy zajadały się morwami, a żadna z soczystych szyszek nie była za duża. Wręcz przeciwnie, sposobem każda przechodziła przez żółte gardło kosa. 


Mogłem też poczuć, ze ich dzioby zrobiły się twarde i ostre w swych krawędziach. Po porostu uścisk dzioba u ptaka jest niczym mocne uściśnięcie ręki twardziela ;).

Jeszcze kilka wspomnieniowych fotek:
































2 komentarze:

  1. Dlaczego ja tutaj tak późno trafiałam?? :)
    Wspaniały dziennik, wspaniała historia. Ja sama dzisiaj uwolniłam 2 kosiki, zajmowałam się nimi ponad 2 miesiące. Dzisiaj odleciały, pokręciły się jeszcze trochę po ogrodzie i już ich nie ma. Gratuluję Ci bardzo. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, mogę jedynie podziękować za podzielenie się z nami niezwykłą kosią historią. Pozdrawiam - Róża

    OdpowiedzUsuń